' Wstydzę się. Okropnie.
Wyłącz mnie, połącz mnie z niebytem.
Byłem złem i mitem.
Wyłącznie. 
Wyłącz mnie. '



Dzisiejszy dzień mnie zniszczył. Naruszył jakąś drobną część układanki, która późnym popołudniem runęła na łeb na szyję i rozpieprzyła się na kawałki. To był bardzo zły dzień. Budowałam w sobie spokój który dziś poszedł w pizdu. Budowałam poczucie pewności i przekonanie, że jeszcze może być normalnie. Taki chuj.
Odsunęłam się, żeby ludzie o mnie zawalczyli, pokazali że choć trochę, troszeczkę... Nikt nawet palcem nie kiwnął. Przyjaciele zawodowo dali dupy. Z nawiązką. 
Podobno jestem zbyt wulgarna, ale to jedyne co mogę zrobić sama dla siebie. Poprzeklinać, ponarzekać, pokazać tyłek, powbijać sobie więcej żelastwa w twarz i palić papierosy. Nikomu do tego nic, zero. Mam dość rozliczeń. Nawet nie jest mi przykro. To raczej rozgoryczenie które pozostaje mi zakryć śmiechem.
Zmiana otoczenia której tak bardzo się bałam wydaje się być wybawieniem. Już nigdy, przenigdy nie będę zabiegać o czyjąś uwagę. Sram na was wszystkich. Fuck it be bad.


' Dzień za dniem taki sam, lecz to nie powód do rozważań,
Delikatnej szydery, zamierzam wszystkich obrażać.
I obnażać patologie, atakujące moją głowę,
Czy to ja jestem chory, czy pokonałem chorobę.
Nie pasuje do świata, bo czasem jeszcze w niego wierzę,
Nie żrę wszystkiego bezmyślnie, staram się mówić szczerze.
Otoczony egocentryczną bandą klonów z klonu,
Wierzę, że pośród milionów mieszkań i tysięcy domów
Jesteś Ty jedna osoba, co potrafi myśleć.
Jednostka, która mnie zrozumie, wiesz, tak mówiąc ściślej,
Ale z każdym dniem nadzieja staje się bardziej zgnita,
Umiera do krzyża przybita, w moim świecie witaj.
Związków chemicznych i farmakologicznego snu,
Tak będę się truł. Czuł myśli złamane na pół.
Noc pierwsza trzydzieści, to w głowie się nie mieści,
Jak bardzo mocno chciałbym komuś moje życie streścić.
A może i oddać, a bierz to w cholerę !
Jestem antytezą sknery, bo emocjami się dzielę,
A może to po prostu zwykły ekshibicjonizm,
Egocentrycznie chcę utopić Cię w moich myśli toni. '





Robienie zdjęć wcale mi już nie pomaga ani nie cieszy tak jak kiedyś. To cholernie przykre. To że kończą mi się wakacje i trzeba będzie się ogarnąć też jest przykre. I to, że tak bardzo znienawidziłam to miasto które jest w dużej mierze odpowiedzialne za cały ten bajzel. Przez te kilka miesięcy wcale nie odpoczęłam, mam nawet wrażenie że wypaliłam się na dobre. Rosną we mnie dziwne uczucia które sprawiają że czuję się jak zwierzę. Jakiś dziwny rodzaj agresji, frustracja i niepewność. Trochę strachu. I tylko jedno potrafi to jakoś stłamsić. 

' To jak czarna dziura, jak pęknięta wątła nić,
tam gdzie kiedyś było wszystko teraz nie ma nic.
Powiedz, powiedz, powiedz gdzie jesteś... '