I tak wracam tu kolejny raz, z kolejną porcją złudzeń i smutków do przelania. Nędzne ze mnie jednak stworzenie. Pesymizm wylewa mi się uszami, dobrze, że nie jest tak bardzo zaraźliwy. W gruncie rzeczy wszystko jest dobrze. Nie powinnam narzekać. Tylko ciągle tli się we mnie te destrukcyjna cząsteczka która woła i skamle że beznadzieja, że źle, że nie tak. Ciężko jest być rozsądnym, skoro gdzieś w środku jest się gówniarzem, szczeniakiem który nie chce spoważnieć. Odpowiedzialność przytłacza. Ale zaraz będzie wiosna, a wiosną jak zwykle będzie lepiej. Najwyższy czas wziąć się za siebie.
“ Najbardziej brakuje nam alkoholu. Oddałabym wszystko, aby teraz się upić. Aby wypić piwo, butelkę wina, pół litra. Oddałabym wszystko za bimber, za tanie wino, za amol, za wodę kolońską. Alkohol. W tej sytuacji najlepszy byłby podgrzany, pity powoli. Gorąca herbata z wódką. Gorąca herbata z łyżeczką cukru, cytryną i żołądkową gorzką. Albo z rumem. Kurwa, jakikolwiek alkohol, może być po prostu ciepła wódka, duszkiem, bez złagodzeń. Marzę o tym, wyobrażam sobie, że wlany do środka trochę by mnie schłodził, zmniejszył panikę do poziomu tolerowanego przez serce i żołądek. ”