Dotkliwie czuję jesień choć dopiero początek września.
Wciąż słyszę obietnice że coś się zmieni, czas ucieka monotonnie dzień po dniu nie wnosząc nic.
Obiecywali że z biegiem lat będzie łatwiej. Mieli rację bo uczuć co raz mniej.
Kiedyś zimą padały śniegi, lata były parne i pulsujące. Ciało było ciałem, domem dla duszy.
Jesień pachniała umieraniem, tylko to się nie zmieniło. Drobiazgi miały sens. Szczegóły były istotne, niebo zachwycało, w kupie gówna coś błyszczało jak diament. Znajomi nie odbierali sobie życia a alkohol był w stanie przynieść chwilowy spokój.
Czas się kończy moi mili. Nie można dożyć sędziwego wieku będąc pustym w środku.
Kiedy życie już dawno Cię zjadło, przetrawiło i wydaliło nie możesz być szczęśliwy.
Witamy w naszych czasach.

 Bez ładu bo i pisać już nie potrafię.

Kto mnie rozgrzeszy z braku wrażliwości?