Trochę kiczu nie zaszkodzi, jeśli w efekcie ma się taaakie długie nogi. 


Trochę więcej chaosu. Muszę się do niego przekonać. Muszę na nowo zacząć czytać między wierszami, nauczyć się tego. Powoli zapominam jak to jest, dawno nie rozmawialiśmy. Mam mieszane uczucia, nie wiem czego mogę się spodziewać. Sponiewierasz? Albo przyznasz, że mam rację? Jednego jestem pewna, jesteś już zupełnie inną osobą. Nie jestem jeszcze w stanie stwierdzić w którą stronę Cię powyginało.
Czytałam. Przeczytałam wszystko i zastanawiam się ile w tym prawdy i szczerości a ile banału. 
Podobno nauczyłeś się doceniać to co masz. Wybacz, trudno mi w to uwierzyć. Słyszałam to już setki razy, bez efektu. Stwierdzasz że to przykre. Wcale nie. Przynajmniej nie dla mnie. Mnie to nie obchodzi.
Bo niby czemu nagle miała bym zainteresować się Tobą ? A Ty, dlaczego sobie o mnie przypomniałeś ? Masz w tym jakiś interes ? Piszesz, że jestem podejrzliwa i nieufna. Pytasz o powody. Przecież powinieneś je znać. To takie proste i nieskomplikowane. Nie mogę ufać komuś, kto zjawia się nagle nie wiadomo skąd i po co. Komuś, kto kiedyś nieźle namieszał mi w życiu. Komuś, kto lubił żądać odpowiedzi na pytania których nie powinien zadać. Nie miałeś wyczucia. Za to skurwysyństwa Ci nie brakowało. I właśnie to było w tym wszystkim najlepsze. Lubiłam to. Podobno trochę Ci przeszło. To miło, mi też. To ciekawe, nie wyobrażam sobie Ciebie mówiącego coś prosto z mostu, bez kręcenia i takich tam. Właściwie to w ogóle sobie Ciebie nie wyobrażam.
Nie potrafię. I wiesz co ? Bardzo mnie to cieszy. 
Wreszcie przez grzeczność lub z czystej ciekawości pytasz co u mnie. Nie mam Ci dużo do powiedzenia.
Jest dobrze. Mogę bez naciągania powiedzieć, że jestem szczęśliwa. 
Nie chciałeś tego usłyszeć. Szybko żegnasz się i uciekasz jak to miałeś w zwyczaju. Właściwie - masz.
Uśmiecham się. Nic się nie zmieniłeś, gówno prawda. 



Magdalena. 
Jesteście. Wiem, że gdzieś tam. Gdzieś tam za daleko. Nie tutaj, nie teraz.
Nie ze mną. A może właśnie teraz tego potrzebuję bardziej niż zwykle. 
Nienawidzę takich nocy. Czwarta dwadzieścia, idę spać.
Stare zdjęcie znalezione gdzieś przypadkiem między książką do polskiego a starymi albumami w połączeniu z bardzo depresyjną muzyką podziałały dziś na mnie zabójczo. Widocznie zły dzień, nieodpowiednia chwila.
Możliwe też, że pogoda nie taka, że złe samopoczucie, że za dużo się nazbierało. Dostrzegam tutaj za duży kontrast. Kontrasty są dobre, ale są jakieś granice. Powinny być. 
Tym z dołu wszystko się układa. Latają im koło głów kwiatuszki, grube i uśmiechnięte prosiaki bankietowe, serduszka, nutki, słoneczka, różowe kucyki Pony. Natomiast tym z góry ' wszystko się jebie. Nie mają do kogo otworzyć gęby, sami sobie nadeptują na odcisk, nic nie mają, w nic nie wierzą, na nic nie czekają. '
Kontrast. Nie chciałam przesadzać to teraz utknęłam pośrodku. To wcale nie jest miłe. Irytujące. Męczące.
Na dobrą sprawę nie mam nic ciekawego do wspominania, do dupy. 
To zdecydowanie nie mój dzień.


Archiwalne, rzec by można.