Wiesz jak jest. Właściwie żadne z nas nie ma pojęcia co robić, gdzie oprzeć głowę i co zrobić z rękami. Nauka od nowa jest trudna, to tak jakby na nowo uczyć się oddychać czy chodzić. Wszystko przez tą pieprzoną dziurę, jak po kuli gdzieś między żebrami. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Wiem tylko, że już nigdy nie złożę żadnej obietnicy. 
Nigdy już nie dam się wplątać w rutynę, w brak czasu, w szarość, w zakłopotanie, w odizolowanie, w odgrywanie scen i zakładanie coraz to nowych masek. Nigdy. 
Teraz wiem, że liczą się tylko zamglone spojrzenia, beztroska i ten dziwny ogień, który powoli wymyka się spod kontroli. 


' Niech wszystko spłonie, niech będzie koniec.
Dokumenty, bilety, wszystkie gesty i słowa,
spalę wszystko doszczętnie
potem zacznę od nowa. '








' ...Znowu brnę w bzdurne, żałosne wynurzenia,
Życie szykuje trumnę, po co ? Mnie przecież nie ma,
Nakazy odgórne, ciągłe skoki ciśnienia,
Postaw na szafce urnę, zamknij nasze wspomnienia,
Nie jestem już tym, kogo może trzymasz w głowie,
To kim się stałem - win i ofiar pełen grobowiec,
Okrutny czyn, szukanie kopii weź mi powiedz
Czy na prawdę hordę świń da się zmienić w stado owiec,
Zadufany w sobie, maska już nie wiem która,
W sumie to ci powiem jak się miło siedzi w murach,
Inni z głową w chmurach, ja w pokoju bez drzwi,
Kolejna bzdura, mam nadzieję - dobrze ci się śpi,
Bo u mnie z tym różnie, czasem podglądam słońce,
O piątej rano, słusznie myślisz, nie jest gorące
Problemy palące, nie staraj się zrozumieć,
Najbardziej drażniące to, że tego też nie umiem,
Co się we mnie zrodziło - gniew do wszystkich na około,
Może Ci się obiło - czasem było wesoło,
Chyba mi odbiło, a życie jest życia szkołą,
Wiem, kiedyś Ci się śniło, dajmy spokój pierdołom.



Bo zapomnieć nie potrafię, a wybaczać nikt mnie nie nauczył,
Kiedy masz przeciwko sobie cały świat,
Musisz przed siebie ruszyć i się bronić jak się da.



I płynął czas, jak wszystko, tęsknota zdycha,
Zabrakło nas, czy jest mi przykro ? Mam czym oddychać,
Zrobił się kwas, bo nie ma życia bez ryzyka,
We łbie ciemny las, z gałęzi martwe myśli zwykły zwisać
To jakieś 7 lat miałem czas by dojść do siebie,
Ostatni bastion padł, nadziei nie znajdę w chlewie
I topie się w gniewie, więc nie pytaj "jak leci",
Łabędzim śpiewem żywych witają martwi poeci,
[ ... ]
Trzeba było się zapytać kiedy drapałem ścianę,
Gdy nie miałem czym oddychać, los mi zadał ranę,
No i gdzie brzmiał twój głos ? Jakoś go nie słyszałem,
Przed oczami miałem stos i wiedziałem, że się palę,
Gdybym teraz miał przeprosić tych, co źle ich traktowałem
Możecie się zgłosić - muszę ponieść karę,
Jedno nas różni - ja o tym myślę stale
A znam takich co są próżni, krzywdzą i jadą dalej
Bez krzty autorefleksji nie patrzą w lusterko wsteczne
Jak po apopleksji, blizny straszyć będą wiecznie,
To takie niedorzeczne, myślisz nie wiem o czym mówię ?
Może to nie jest grzeczne spotkać się i mieć w czubie
Zobacz - wszystko się zgadza, abnegacje i alkohol,
I popatrz jednak zdradzasz dar przypisany prorokom,
Z kolejną epoką witaj się bez ciśnienia,
Zobaczysz - będzie spoko, nie pisz, bo mnie już nie ma.



Człowieka możesz okraść ze wszystkich dni,
Sprawić, że nie potrafi śnić, ale wiedz, że
I Ty i ja na końcu drogi się spotkamy,
Może ktoś nas osądzi, może zostaniemy sami.
A jeśli będę z Tobą stał twarzą w twarz,
To pokaże Ci jak boleć potrafi ten czas,
Kiedy zupełnie sam musisz walczyć z samym sobą,
Pokaże jak upada się na dno,

Zobaczysz ten świat. '