Słyszę, że wszystkim w około jest źle. Czytam jakieś pierdoły o śmierci, braku siły, nadziei. Jesienna depresja, zimno, pierwszy śnieg. Melodramaty które nic nie dają, nic nie wnoszą a mają tylko za zadanie zrzucenie winy i odpowiedzialności na drugą osobę. Być może na mnie. Tylko ja nie czuję się zobowiązana do tego, by nosić na plecach ciężar czyjegoś niepowodzenia. Dobrze wiem, że nie jest różowo. Jest ciężko, kurewsko ciężko. Nawet rozmowa to coś nie do przejścia. Nie wymagam od ludzi niczego. Jeśli świadomie bądź nieświadomie zakładają mi kaganiec odsuwam się po cicho co raz dalej. Na bezpieczną odległość, poza linię horyzontu. Nie znoszę odpowiedzialności, a teraz zmagam się z nią na co dzień. I nie mogę pozwolić, aby ktoś naruszył tą szczelną barierę ochronną. Nie tylko dla własnego dobra.
I nawet na nałogi nie mogę już sobie, kurwa, pozwolić. 

 Chyba trochę wariowałem, dobrze, że bez świadków. Chore zwierzęta powinny się ukrywać najgłębiej i nie ujawniać nikomu swoich chorób, tak powinno być, tak zrobiłem, wszystko jest jak należy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz