Co u mnie? Dobrze, przecież żyję. 
Długo nie byłam w stanie znaleźć odpowiedniego słowa którym mogłabym opisać ostatnie dni, ale udało się.
Chillout. Pozytywna znieczulica która martwi, ale cieszy. Wielu pozytywnych ludzi, którzy w stanie są zrobić naprawdę wiele a nie otaczać się pustymi słowami. Iskierki, iskierki w oczach i całkowity luz. 
Nie sądziłam, że jestem w stanie tyle znieść i nie zwariować. 

' Dlaczego się śmieją tylko usta a nie oczy zmęczone tym, że wciąż muszą patrzeć ? '

Piątek w domu, mętlik w głowie. Bardzo niespokojne noce i to dziwne wrażenie, że coś nieustannie utrudnia oddychanie. Wewnętrzny niepokój, że nie wiadomo co się stanie, że nie wiadomo jak to będzie. Zagłuszanie emocji i tłamszenie ich muzyką daje doskonałe rezultaty. Dnie są zdecydowanie lepsze niż noce.

' Potężny kolaż łez i obdartych kolan na każdym etapie życia... '

Weekendowa trzeźwość była mi cholernie potrzebna. Papierosy i alkohol gdzieś zniknęły, straciły znaczenie. Została duma, że umiem jednak i bez tego. Chyba do mnie dotarło, że muszę radzić sobie sama.

' I powiedz jak mogliśmy upaść tak nisko dławiąc się kawałkiem własnego bagna... '

***




4 komentarze:

  1. cholernie tęsknie. za spacerem, ruskim i dawnym życiem..

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też, jak za niczym i nikim innym. Wracaj już.

    OdpowiedzUsuń
  3. pieprzysz głupoty, jesteś pusta po stokroć pusta...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za uświadomienie mi tego oczywistego faktu. Nic nowego.

    OdpowiedzUsuń