Może i coś ze mną nie tak, choć zawszę mi się zdawało, że w miarę możliwości trzeźwo patrzę na to wszystko. Okazuję się jednak, że rzeczywiście moja rodzicielka miała rację powtarzając do znudzenia że to ja mam jakieś krzywe poglądy. Tak, że niby przesadzam z tym krytykowaniem i powinnam wreszcie przyjąć do wiadomości że nie wszyscy chcą mi nakopać do dupy. Przykry jest jednak fakt, że całe to gówno zwaliło mi się na głowę w ciągu kilku dni. Parszywie jest, zimno. I niesprawiedliwie, tak bardzo, kurwa, niesprawiedliwie. Źle mi ze samą sobą, pierwszy raz od bardzo dawna. Może dlatego, że cechy które uważałam za dobre zaczęły wkurzać wszystkich wokół. Właściwie to mam to w dupie, no i właśnie o to chodzi, że nie powinnam mieć. Bo tak nie można, nie wypada. I poczułam się niepotrzebna.  Zapomniałam już jak to jest się tak czuć, na szczęście. Co nie znaczy jednak, że miałam ochotę to sobie przypomnieć, mniejsza z tym. Mam ochotę się odizolować. Od wszystkich. Tyle, że to nic nie da. Nie będę miała już gdzie i do kogo wracać, bo teraz to wszystko poszło w zupełnie innym i dziwnym kierunku. Coś było i zniknęło albo wciąż zanika. Tyle, bezboleśnie, bezstresowo. Tylko szkoda trochę. Nawet większą trochę. Zniknę teraz to za jakiś czas przywitacie mnie wszyscy serdecznie środkowym palcem, przecież nie ma czasu na myślenie czy jakieś głupie dołki i dolinki, nie ? Nie wolno się przyzwyczajać do niczego, do nikogo. Później boli i 'po co Ci to było' do poduszki. Nie warto.
Nie umiem już improwizować i jak mówię, że coś mnie nie interesuje to nie interesuje. Bez dyskusji. Koniec tematu i piątka na do widzenia. Znowu coś jest nie tak.

...A na plecach przypnę sobie kartkę z napisem ' AUTOMAT NIECZYNNY. ZA UTRUDNIENIA PRZEPRASZAMY.  '

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz